Jeden z zaułków kończył się ściekami. Tutaj rzeka zamieniała się niemal w bagnisko cuchnące wszystkim i niczym zarazem. Wprawny nos mógł tutaj wyczuć nie tylko odchody, ale także zapach wszechobecnej w Noxus krwi i ciał. Jeżeli ktokolwiek tutaj zawędrował i miał pecha być zaatakowanym, nie było ucieczki. Chyba, że przez nieokratowane ścieki, jednak one nie prosperowały zbyt dobrze. Co więcej: gwarantowały chorobę. Wszystko to nie tyczyło się istot potrafiących latać: one z powodzeniem mogły poszybować w górę.